Kamery internetowe
Cedzyna ŻKM BRYZA 
i stacja METEO

 

 

 

 

 

 

O Klubie Główna Szkolenie Rejsy Regaty Świętojańskie Ogłoszenia Linki Kontakt
 
Rejs po Zalewie Szczecińskim - 2011r.

Dzień 1 (30.IV.2011) Z przystani UKS Albatros w Wolinie do Nowego Warpna - przystań Skagen

Po nocnej imprezie (zakończonej około 1:30) wstajemy dość późno bo o ósmej.
Mamy dziś przyjąć dwóch następnych członków załogi, zrobić zakupy i zaształować jacht.
Planu jak zwykle nie da się dotrzymać i dopiero o 11 rzucamy cumy i kierujemy się na południe na Zalew Szczeciński.

W Dziwnej spotykamy DZ-te. Będziemy ich jeszcze widzieć w Nowym Warpnie
Słoneczko ładniutko przygrzewa, wieje wiatr z N-NE o sile około 6 st B.
Wyjście z Dziwnej (kanał łączący Zalew Szczeciński z Bałtykiem po wschodniej stronie wyspy Wolin) jest wymagające. Jedna wielka mielizna (mielizna wolińska) ciągnąca się w głąb zalewu ma tylko jedno przejście. Jest oznakowane nawigacyjnie.

Za rufą Dziwna. Od lewej Konrad, Dawid i Arek
Zaczynamy od boi W1 przy której trzeba zrobić ostry zwrot na S i trzymając się linii nabieżnika należy osiągnąć boję W2.
Teraz zwrot na SW i kierujemy się na boję W3, która jest wejściem na wąski tor wodny (około 50m szerokości).
Tor ma głębokość nieco więcej jak 2m a poza bojkami toru głębokość jest około 1m.
Trzeba uważnie sterować aby nie wbić się w dno bo jacht ma zanurzenie około 1,5m a szybrowy miecz nie ustąpi…
Dopiero boja W4 daje informację o bezpiecznej wodzie. Głębokość wzrasta więc kierujemy się "na kreskę" na kurs W.
Następna trudność nawigacyjna dopiero za jakiś czas przy przecinaniu toru wodnego Świnoujście - Szczecin.
Teraz czas na przedstawienie załogi.
1. Armatorem jachtu s/y Libis i kapitanem w rejsie jest Konrad
2. I oficer Henryk
3. Sternik wachtowy Dawid
4. Sternik wachtowy Arek
5. Uczeń na sternika "No Name" (osoba ta zastrzegła sobie pełną anonimowość i jej/jego imię nie zostanie tu wymienione.
Nie będzie też jej/jego na żadnym zdjęciu ani filmie).
Konrad przekazuje mi dowodzenie i znika wraz z częścią załogi pod pokładem. Idą odespać…
Pozostawia mi sternika wachtowego - Arka. Wiatr jest dość silny ale dla nas korzystny.
Na samym foku osiągamy stałą prędkość 4,5kn. Boczna fala nie jest jeszcze wysoka.
Stan Zalewu określony został jako 3 do 4 st D. Około 14-ej przeskakujemy przez tor wodny przy bramie nr 2.
Bram torowych jest chyba 4. Pierwsza jest na główkach Kanału Piastowskiego. Trzecią widać na horyzoncie na południu.
Jest gdzieś koło Trzebieży. Innych nie widać. Tor wodny jest prosty ale śmigają w nim duże masowce, których manewrowość jest ograniczona.
Głębokość toru 12m. Dość o nim. Płyniemy dalej. Jakąś godzinę później wzywam na pokład Konrada bo mamy przed dziobem niespodziankę.
Ale zanim to zrobiłem to nakazałem kurs na NE. Przyczyna: jak okiem sięgnąć przed dziobem pokazały się sieci rybackie.
Nie widzę staw wyznaczających bezpieczne przejście. Odchodzę więc na północny wschód i wołam Konrada.
Rybole mają to w d… że przegrodzili połowę akwenu. Konrad jest u siebie i zna te ich sztuczki.
Poleca iść dalej na północ na wysokość boi granicznej Haff i tu dopiero jest luka między sieciami. Robimy zwrot. Zmieniamy wachtę. Teraz ja idę kimnąć. Jacht dalej idzie na W ale wiatr się wzmaga i chwilami zaczyna wiać z siłą 7-8 st B.
No to do kompletu i wielkość fali wzrasta. Wpływa to niekorzystnie na "No Name". Neptun upomniał się o swoją działkę.
Z uwagi na zły stan samopoczucia "No Name" Konrad decyduje zmienić plan. Wiemy już że nici z Wolgast…
Wracamy do boi Haff i teraz trzymając się żółtych boi granicznych kierujemy się do Nowego Warpna.
"No Name" czuje się już lepiej bo mamy i wiatr i falę z rufy. Przestało huśtać.
Około siedemnastej wchodzimy do przystani. Wcześniej sternicy wachtowi szorują pokład aby lśnił przykładem dla innych.
Pytanie: czym się szoruje pokład?
Odpowiedź: załogą!

Jacht w Nowym Warpnie. Pod salingiem banderka ŻKM Bryza Kielce. Poniżej szpanflaga Konrada (flaga Ziemi Świdnickiej)
Mapka dnia pierwszego. Oczywiście jej dokładność (rozmieszczenie pław, bram, miejsc zmiany kursu jest moja interpretacją).

Dzień 2 (1.V.2011) Z przystani "Skagen" w Nowym Warpnie do Marinepark Ueckermünde (Niemcy)

Ruszamy tak jak dnia poprzedniego. Jest już jedenasta. Fala przybojowa spora. Wiatr nie zmienił kierunku ale wzrosła jego siła.
Przed nami krótki przelot do boi Haff, zwrot na W, w kierunku toru podejścia do Ueckermünde (Ukerminde) i dalej kanałem do miasta.
Wysłuchana z rana prognoza pogody nie napawa optymizmem. Jest podobnie jak wczoraj a może i gorzej. Wiatr N-NE 6-7 w porywach do 8 st B.
Stan zalewu: 4-5 st D. Temperatura około 6 st C. Czyli będzie dymać.
Samo wyjście z przystani Skagen to już wyzwanie. Stoimy w boksie osłonięci od fali. Teraz trzeba się ustawić na cumach na wprost wyjścia z boksu. Konrad daje znak, cumy wybieramy na pokład... kataryna "cała naprzód" Ruszamy żegnani uniesionymi rekami przez żeglarzy pozostających w przystani. Do przystani promowej jest jeszcze jako tako spokojnie.
Płyniemy na falę, która dopiero za promem pokaże swoją siłę.
Konrad przekazuje mi ster jako że jest po obu stronach płytko i sternicy wachtowi muszą jeszcze co nieco się nauczyć. Fala nadbiegająca teraz 2-3 rumby na prawo od dziobu wymaga kręcenia sterem aby nie wejść w "krajobraz" Przekazuje ster wachtowemu na wysokości boi Haff. "No Name" już choruje. Otrzymuje więc nową ksywkę: "Rzyglarz". Po zmianie kursu na W, fale nadbiegają teraz od rufy i jakby się nieco uspokoiło. Pozornie. Można postawić foka i dalej już na żaglu. Następna zmiana kursu na SW przy podejściu do kanału Ueckermünde. Po kilku godzinach wchodzimy do tegoż kanału.

Wchodzimy do kanału Ueckermünde
Ma on około 2 kilometrów. Niemcy zadbali aby miasto miało bezpośrednie połączenie z morzem.
Mijamy po lewej marinę żeglarską i cumujemy w centrum miasta. Kapitan jachtu dziś stawia załodze piwo. Idziemy poszukać tawerny.

W drodze (krótkiej) do knajpy Wracamy na jacht po godzinie i przestawiamy się do widocznej przy wejściu do miasta mariny Marinepark.

Marinepark Potrzebujemy zasilania elektrycznego aby na noc włączyć ogrzewanie, potrzebujemy również sanitariatów. Wszystko to jest oczywiście w cenie cumowania.

S/Y Libis w Ueckermünde Marinepark Poniżej trasa drugiego dnia.

Dzień 3 (2.V.2011) Z przystani Marinepark Ueckermünde (Niemcy) do Świnoujścia

Prognoza pogody Witowo Radio z godziny 9:35:
Wiatr NW 6-7 w porywach do 8 st B słabnący (się okazało, że jednak wzrastał)
Stan zalewu 4-5 st D
Temperatura 5 szt C

Szykujemy jacht do wyjścia z LMU

Kapitan siedzi, I oficer leży a załoga za...jmuje się obowiązkami
Robimy rano przegląd zapasów. Trzeba coś z tym zrobić bo jesteśmy zaopatrzeni na tydzień a rejs skończy się jutro. Grill rozpalony. Co tylko się da to na ruszt. Skutkiem tego i dzisiaj wychodzimy na zalew dopiero o jedenastej.

Za nami Ueckermünde
Mamy półwiatr z NW i trzeba dobrze kołem kręcić aby się w torze podejścia/wyjścia utrzymać. I tu płycizny po obu stronach. Dziś ja robię za skippera i począwszy od komendy "uwaga na cumach" kieruję wyjściem na pełny zalew. (Jak to ocenił Konrad to przemilczę :( ... , ale i ja przemilczę to, że trochę mi sam namieszał bo:
1. Kapitan ma zawsze rację,
2. Jak nie ma racji - patrz p. 1).
Po minięciu ostatniej boi kanału stawiamy foka i kursem na E kierujemy się na główki Kanału Piastowskiego (kanał pomiędzy wyspami Wolin i Uznam). Warunki ciężkie. Fala i wiatr 3-4 rumby z prawej od rufy robi niezłą huśtawkę. O "No Name" nie wspomnę... makabra. Zmieniamy kurs na SE, zwijamy foka i dalej na katarynie.
Tymczasem wiatr zmienia kierunek (!!) na N a po godzinie mamy już NE z siłą 8 jak nic. Szybkość na pełnych obrotach spada do nico więcej jak 2 kn (po postawieniu foka mieliśmy na półwietrze 4,5 kn. Zdaję ster wachtowemu i idę pod pokład aby się zagrzać. Rękawiczki nie pomagają. Dłonie drętwieją z zimna. Sztormiak zdał egzamin.

Sternicy wachtowi Dawid (z lewej) i Arek
Poleżałem w śpiworze może z pół godziny i Konrad woła mnie na pokład. Mam następne zadanie: wyznaczyć pozycję jachtu. Wyciągam więc mój stary harcerski kompas aby zrobić namiary na charakterystyczne punkty na brzegu. Ledwo podniosłem go do oczu ... i plum… tyle go widzieli. JKM Neptun właśnie takiego potrzebował... chyba. Nie ma to tamto. Szkoda starego kompasu, którego byłem posiadaczem jeszcze z czasów szkoły średniej. Trzeba wyznaczyć pozycję z GPSa. Spisuję pozycję i nanoszę ją na mapę. O cholera (bosman zaklął z cicha) pakujemy się wprost w mieliznę. Szybka zmiana kursu na kontrkurs i odchodzimy na głębszą wodę. Głębokość na mapie w miejscu pomiaru: 1,7m. Mało brakło a zostalibyśmy częścią krajobrazu na jakiś czas. No ale zalew jest przecież płytki. Znowu zmieniamy kurs na widoczną już w oddali bramę wejściową do kanału. Staję za sterem. Jeszcze dwie godziny i omijając szerokim łukiem boję kardynalną i pławę torową wchodzimy do Kanału Piastowskiego, tuż za masowcem, który szedł ze Szczecina. Ale zanim tam się znajdziemy, kończy się ropa w zbiorniku i silnik zaczyna krztusić. To zadziałało tzw. prawo Marfiego: "Silnik zgaśnie ci w najmniej sprzyjających warunkach". Obroty na minimum aby tylko nie zgasł (nie zassał powietrza do pompy paliwowej). Mamy zapas. Ale dolanie do zbiornika trochę czasu pochłania. Obraca nas bokiem do fali więc robię zwrot aby uzyskać jako taką sterowność. Wszystko się udaje i daję katarynę znowu na całą naprzód. Wchodzimy do kanału. Z przeciwka mijamy jacht idący do Trzebieży. Wymiana informacji... pozdrowienia... i takie tam. Podczas gdy my mamy już zero falowania to oni się teraz pobujają.

Przeprawa promowa "Karsibór"
Przejście całego Kanału Piastowskiego i Świny zajmuje jakieś półtorej godziny. W Świnoujściu niespodzianka. Nie ma gdzie zacumować. Wpływamy do basenu zimowego. To tu ponad 25 lat temu byłem w MarWoju. Basen pusty. "Mój" dywizjon nie istnieje. "Mój" okręt (i inne z dywizjonu) poszedł na żyletki... Za to są nowsze konstrukcje - np taka

Okręt transportowo minowy ORP Toruń (typ Lublin)
Znajdujemy miejsce przy kei miejskiej. Tu będziemy nocować bo wieczorna wycieczka w poszukiwaniu lepszego miejsca nic nie dała. Jest dopiero osiemnasta. Potrzebujemy toalety ale wszystko nieczynne, zamknięte... Taka mała uwaga: podczas, gdy u Niemców jeszcze sezonu nie ma to tam wszystko działa. U nas już sezon a wszystko pozamykane. Dziś ja zapraszam załogę na browara. Jest to sposób na skorzystanie z toalety. I tu znowu konsternacja. Idziemy, idziemy a wszystkie knajpy POZAMYKANE!!. Dopiero głębiej w mieście jest otwarta tawerna. To jakaś paranoja. Do kei miejskiej przybiło po nas jeszcze kilka jachtów w tym 18-to metrowy s/y Jurand. I załogę Juranda przygoniło później to tej samej tawerny. Nie mamy prądu, nie mamy ciepłej wody... Konrad ogłasza "dzień dziecka" Znaczy to, że załoga może iść spać nie myjąc ząbków. Za ogrzewanie służy nam kuchenka gazowa z postawionymi garnkami z wodą. Zostawiamy uchyloną suwklapę i forluk. Przeżyjemy. Poniżej trasa dnia trzeciego

Dzień 4 (3.V.2011) Z przystani keja miejska w Świnoujściu do przystani UKS Albatros w Wolinie

Po ciężkiej, zimnej nocy powodowanej brakiem konkretnego ogrzewania trudno się wywlec ze śpiworów. Wstaję pierwszy i ogarniam pozostawiony po Dniu Dziecka bałagan.. Jest do dyspozycji tylko zimna woda ale o tyle mam dobre podejście do kranu, że tuż nad kokpitem jest wnęka w kei. Ciepła woda do płukania jest na kuchence gazowej. Można i się umyć i szybko herbatę/kawę/kapucino zrobić. Każdy z załogi ma inne upodobania co do porannego napitku. Prognozy pogody nie miał kto odebrać ale obserwacja jest następująca:
Wiatr W 4-5 st B
Stan zalewu się okaże jak wypłyniemy ale zapewne będzie 2 do 3
Temperatura.. hmmm... więcej niż zero a i słoneczko ładniutko dziś świeci
Zostawiamy jacht ze śpiącym Konradem i idziemy na ostrogę pod wiatrak.

Wiatrak na zachodniej ostrodze jest jednocześnie nabieżnikiem
Nigdy tam nie byłem acz sam wiatrak widywałem wielokrotnie przy wchodzeniu i wychodzeniu okrętem ze Świnoujścia w morze. Przy okazji zwiedzamy (z zewnątrz) świnoujskie forty. Obiekty zagospodarowane gastronomicznie. Wracamy na jacht około jedenastej aby trafić akurat na przygotowane przez skippera śniadanie. Wychodzimy ze Świnoujścia jak dzwony wybijały już dwunastą.

Kapitan Głowacki mija nas w Kanale Piastowskim
Przed nami krótki skok do Wolina. Po osiągnięciu Zalewu Szczecińskiego możemy zrobić pomiar wreszcie działającym wiatromierzem. Kierunek wiatru NE z szybkością ponad 14 kn. Daje to jakieś 5 st B i falkę 2-3.

Przed nami Zalew Szczeciński
Gasimy katarynę i stawiamy genakera. Jakieś 25 m2. Ładny i kolorowy. Jacht dostaje przyspieszenia i w stałym przechyle około 35-40 st kładziemy się na kurs 120 na boję W4. Niezła jazda. Rozpędzamy się do około 6 kn.

Fajne zdjęcie... przez forluk zrobione
Rejs dobiega końca. Po osiągnięciu W4 ruszamy dalej na silniku. Robi się wąsko i płytko.

Wychodzimy z ogródka Lucyny. Przed nami boja W3
Jeden nabieżnik, zmiana kursu... drugi nabieżnik... zmiana kursu... trzeci nabieżnik.. W1... Wprowadzam jacht do Dziwnej i przekazuje ster Konradowi. On będzie manewrował w przystani. Moim ostatnim zadaniem jest zacumowanie cumami dziobowymi i podłączenie do prądu. Tak się złożyło, że nikt nas nie żegnał, gdy kilka dni temu wypływaliśmy. Ale za to teraz jest ekipa powitalna.

Przed nami przystań UKS Albatros
Przedstawiciele UKS Albatros z komandorem klubu włącznie. Lucyna to konkretna osoba.... Śpiewy kończą się późno wieczorem. Kładziemy się na ostatni już nocleg. Pobudka o 4 rano.... w domu jestem o 16:30. Tyle.

Na podstawie własnych zapisków i dziennika jachtowego s/y Libis, relację przygotowałem ja :) czyli Szaman
Podsumowanie:
Wg obliczeń z mapy zrobiliśmy około 90 Mm.
Przepłynęliśmy to w około 25h z czego część na silniku z powodu niesprzyjających warunków pogodowych.
Odwiedziliśmy porty: Nowe Warpno, Ueckermünde, Świnoujście
Płynęliśmy przy wietrze N do 8 st B a być może i 9 ale wiatromierz nie chciał się zsynchronizować i dopiero w dniu ostatnim zaczął działać.
Stan Zalewu Szczecińskiego w granicach 6 st D
Wspomnienia i przeżycia... niemierzalne
Trasa dnia ostatniego

Relacja "Szaman"
Zdjęcia "No Name"

  O Klubie| Główna | Szkolenie | Rejsy | Regaty Świętojańskie | Ogłoszenia | Linki | Kontakt  
   
Copyright 2007 Home & AlmSun &  TGV& AlmSun &  ŻKM BRYZA